poniedziałek, 17 września 2012

UMIESZ LICZYĆ?


Licz na siebie.


Zapewne każdy zna jakże prawdziwe powiedzenie: Umiesz liczyć? Licz na siebie, Twoje szczęście innych jebie. Wybaczcie mi wulgaryzm, ale oddaje on doskonale gamę uczuć, jakimi darzą nas znajomi i otoczenie. Dla tych, którzy w tym momencie się oburzyli twierdząc, że gówno prawda - nie łudźcie się. Ludzie na prawdę mają was w dupie. Głębiej niż myślicie.

Jakiś czas temu, wraz z kolegą, na Katowickim 'rynku' zaczepił nas zagubiony azjata_pseudo-businessman. Trudno było określić dokładne pochodzenie - dla mnie każdy Chinin, Koreańczyk, Wietnamczyk czy Libijczyk wygląda tak samo. Zaczął standardowo łamaną angielszczyzną:

- Excuse me, do you speak English?

Każdy normalny człowiek, zaczepiony w ten sposób uciekłby z krzykiem w obawie przed tym zaklęciem zamiany w ryżową potrawę z psa. Student jednak normalnym człowiekiem zdecydowanie nie jest, więc nie wiedząc na co się piszemy, odpowiedzieliśmy, że tak, piss off, fuckin' China boy oraz take your yellow ass and fuck out.

Chyba nie zrozumiał, bo jakby się nawet ucieszył. Po krótkiej rozmowie, w której dominowały bardziej gesty, niż słowa, załapaliśmy, o co mu come on. Chciał sobie wyrobić firmową pieczątkę. Wiecie, taką automatyczną, dzięki której będzie mógł zostawiać swoje dane na tanich podkoszulkach. Znaleźliśmy instytucję, która się tym zajmowała i tłumaczyliśmy pracującej tam pani, która nie rozumiała tego jego języka, że make a stamp oznacza: to jest napad, a how much does it cost? po polsku brzmi: ile jeszcze mam czekać na forsę?. Swoją drogą, jak nazywa się kobieta pracująca przy wyrabianiu pieczątek? Pieczątkini? Pieczątkarka? A może pieczarka? Ma ktoś taką osobę w rodzinie? Ma ktoś z Was w ogóle rodzinę?

Wszystko udało się załatwić pomyślnie, Skośnooki podziękował nam, rzucając kilka thank you zamiast euro i zniknął. Dzięki nam udało mu się coś załatwić. Gdyby liczył tylko na siebie, pewnie nie miałby ani pieczątki, ani firmy i dalej produkowałby kiepskie zabawki dla dzieci z Zachodu, które przekonane są, że 'Made in China' to nazwa sklepu, z którego ukradły ten tandetny szajs.

Obcokrajowcy liczą na Twoją pomoc.

Dotychczas myślałem, że staruszki przez ulicę przeprowadza się tylko w filmach i dowcipach. Myliłem się. Przekonałem się na własnej skórze o nieprawdziwości mojego myślenia, gdy sam kilka dni temu zostałem poproszony o taką przysługę. Miła starsza pani złapała mnie za ramię żądając przeprowadzenia, a gdy już jej pomogłem, wyrwałem jej torebkę z emeryturą, klejem do protez i słodyczami dla wnuków, po czym uciekłem. Za darmo umarło. 
Mogłem się na nią wypiąć. Albo ukraść torebkę bez przeprowadzania przez jezdnię. Jednak czasem odrobina altruistycznego myślenia czy zwykłej życzliwości nie zaszkodzi. Starsi ludzie też liczą na Twoją pomoc.

Cała reszta także liczy na Twoją pomoc, ale wierz mi, że jeśli przyjdzie co do czego, to nie będzie miała skrupułów przed wydymaniem Cię bez wazeliny. Bo liczy się tylko ich dobro, ich ego, ich zysk.
Że znajomość? E tam, nieważne.
Że umowa? Phi, kto tam przestrzega umów.
Że nie podkłada się kumplom świń? Sorry stary, takie życie.

Tylko garstka osób zasługuje na Twoje zaufanie. Resztę trzymaj na bezpieczny dystans prawego sierpowego. I pod żadnym pozorem nie daj się dymać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dodaj swoje trzy grosze