poniedziałek, 17 września 2012

24 GODZINY


Czyli przeżyj swoje życie w jeden dzień. Swój ostatni.


Ostatnio często usłyszeć można o zbliżającym się wielkimi już krokami końcu świata. Nie mam tu na myśli dnia, w którym Samoobrona obejmie rządy wpierw w Polsce, a później w Stanach. Ani takiego, w którym zakończy się Moda na Sukces. Mówię o autentycznej zagładzie Ziemi, o kataklizmach, apokalipsie i Joli Rutowicz. O zderzeniu z pędzącą w naszą stronę asteroidą ADHD69. O dniu, w którym cała planeta przestanie istnieć, a który niewątpliwie nadejdzie.

Jakkolwiek niedorzecznie to brzmi, czasami chce mi się nad tym zastanawiać. Bo przecież wszystko ma swój początek i koniec (chociaż to akurat twierdzenie zawodne - kij na przykład nie ma początku, tylko dwa końce). Skoro świat się narodził, to i skona. Oczywiście wiara w magiczny 'the end' roku 2012 to jakiś chory absurd. Fakt, że Majowie, prymitywne, acz poczciwe plemię, nie mieli już ochoty i miejsca, by kontynuować swój okrągły, kamienny kalendarz nie powinien wywoływać aż takiego zdumienia...

Wyobraź sobie, że pewnego dnia budzisz się rano i zdajesz sobie sprawę, że coś jest nie tak. Spokój codzienności gdzieś zniknął, w powietrzu wyczuwasz aurę lęku i niebezpieczeństwa. Wstajesz, włączasz telewizor i przecierasz oczy ze zdumienia. Na każdym kanale podają w pośpiechu informacje o kataklizmach, które nasilają sięw takim tempie, że za 24 godziny zniszczą Ziemię i całą żyjącą na niej cywilizację. Koniec świata został oficjalnie potwierdzony. Nastąpi już jutro.
Uświadamiasz sobie, że pozostała Ci tylko doba. Jeden dzień przed śmiercią. Jak masz zamiar go wykorzystać? Załamiesz się, czy zaczniesz łapać ostatnie momenty pełnymi garściami? Jak chcesz spędzić o s t a t n i  dzień swojego życia?
Zadałem to hipotetyczne pytanie dziesiątce osób. Odpowiedzi otrzymałem przeróżne. Zarówno dziwne i absurdalne...
- Chciałabym polecieć gdzieś balonem. Zawsze o tym marzyłam.
- Zorganizowałbym huczną imprezę pożegnalną dla rodziny i znajomych.
- Zrobiłbym coś, na co nigdy wcześniej bym się normalnie nie odważył.
- Pozałatwiałbym wszystkie sprawy, pogodził się z wrogami.
- Pewnie 9h bym przespała, ale chciałabym tego dnia spojrzeć w morze, cieszyć się pięknem natury.
... jak i poważne i przemyślane:
- Najarałabym się LSD z przyjaciółką i spędziła dzień na bani.
- Przeleciałbym wszystkie swoje znajome.
- Powiedziałbym synowi, że jest adoptowany.
Pojawiały się głosy altruizmu, chęci spędzenia tego dnia na niesieniu pomocy innym. Często przewijał się motyw pójścia do spowiedzi. Spodziewałem się takich wyników. Potwierdziły się moje przeczucia.

Ludzie czekają na realizację swoich marzeń tak długo, aż będzie za późno. Dlaczego nie skoczyć ze spadochronem już jutro, tylko próbować coś załatwić dopiero dzień przed śmiercią? 
Dlaczego dopiero fakt, że będzie to jedna z ostatnich rzeczy w Twoim życiu motywuje do tego, by zrealizować ukryte pragnienia?
Po co godzić się ze swoim wrogiem, skoro już jutro ta zgoda nie będzie ani Tobie, ani jemu potrzebna?

Prawie wszyscy wspomnieli, że chcieliby oczyścić sumienie poprzez spowiedź. Reaguję na to śmiechem. A co, to nagle przypominamy sobie, że Bóg może jednak istnieje i na wszelki wypadek warto szybko wyklepać zdrowaśkę jako pokutę, żeby mieć względny spokój na wieczność? Że skoro jutro umrę, to jeszcze trochę nagrzeszę, a później ksiądz odpuści i pójdę do nieba jak przykładny katolik? Ha, ha.
Nie można mówić, że marzenia się nie spełniają, skoro z ich spełnianiem czekamy aż do dnia ostatecznego. Chcesz pomagać innym? Zgłoś się dziś do organizacji wolontariackiej. Na pewno coś dla Ciebie znajdą. Podoba Ci się dziewczyna/chłopak? Podejdź, zagadaj, rozwiń znajomość. Nie czekaj, aż pojawią się u niej/niego pierwsze (lub ostatnie) zmarszczki. Masz ochotę zobaczyć morze? Kup świnkę skarbonkę, odkładaj regularnie trochę drobnych, spakuj się i jedź. Łatwo powiedzieć? Oczywiście. Równie łatwo wykonać.

Trochę więcej spontaniczności jeszcze nikomu nie zaszkodziło. Poza tym jest takie ładne przysłowie, które mówi, że 'co masz zrobić jutro, zrób dziś'. Właśnie teraz masz okazję zrobić krok, na który próbujesz się odważyć. Nie czekaj na koniec świata. Nie warto, gdyż najprawdopodobniej nie dowiesz się o nim 24 godziny wcześniej...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dodaj swoje trzy grosze