poniedziałek, 17 września 2012

KTO NIE RYZYKUJE, TEN ŻYJE


'Bo nie ma większej miłości niż ta, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich'.


Znacie te słowa. To jedna z najpowszechniejszych 'prawd' głoszonych przez Kościół. Zahacza nawet o przykazanie miłości - 'miłuj (...) bliźniego swego jak siebie samego'. Tyle wzniosłych kazań wygłoszono już o poświęceniu życia dla bliskich. Tyle postaci, które postępowały według tego nakazu zostało przedstawionych nam jako wzorce postępowania. Pytam więc: skoro oddanie życia za przyjaciela jest dowodem miłości najwyższego stopnia, to jak nazwać poświęcenie się dla osoby całkiem nam obcej, do tego znienawidzonej przez część społeczeństwa?

Do kin wchodzi film pt. 'Historia Kowalskich', opowiadający o Polakach, na których Niemcy wykonali masową egzekucję za ukrywanie swoich sąsiadów - Żydów. Nie oszczędzili nawet dzieciaków, które do tej pory myślały pewnie, że to tylko zabawa w chowanego z udziałem dorosłych. Finał tej zabawy był jednak bardziej tragiczny, niż się spodziewały - spalono ich żywcem. Całą rodzinę.

Niby wszyscy wiemy, że byli ludzie, którzy udzielali Żydom schronienia. Wiemy też, że groziła za to kara śmierci. Ale czy ktoś zastanawiał się kiedykolwiek jakimi motywami kierowały się osoby, które ryzykowały nie tylko własnym życiem, ale i życiem swoich dzieci, by pomóc Żydom? Dlaczego bezinteresownie nadstawiali karku? Dlaczego narażali swoją reputację na zszarganie przez antysemitów?

Wygląda na to, że Polacy wykazywali się niesamowitą empatią. Przekonanie o nieuzasadnionej i niesprawiedliwej nagonce na Żydów kazało im pomagać niewinnym. Nie były to nawet pojedyncze przypadki. '2 500 Polaków zginęło za pomaganie Żydom, a w Europie Zachodniej na wszystkie kraje razem wzięte (Danię, Norwegię, Holandię, Francję i Włochy) miał miejsce jeden przypadek śmierci, Duńczyka, który pomagał Żydom wsiąść na prom do Szwecji' (źródło: www.antyk.org.pl). Dane wstrząsające i zapewne możemy z czystym sumieniem powiedzieć, iż Polacy postępowali heroicznie, szlachetnie nawet i wszyscy powinni ich naśladować.

Ale czy na pewno?

Czy to naprawdę w porządku, by na jednej szali stawiać życie gromadki swoich dzieci, a na drugiej życie obcych nam właściwie ludzi? Czy właściwie nie jest oczywiste, która szala powinna przeważać? Abstrahuję w tym momencie od tego, że ukrywani byli Żydami. To nie ma znaczenia. Znaczenie natomiast ma fakt, że rozumując brutalnie bezpośrednio wychodzi na to, iż życie ukrywanych obcych osób było najcenniejsze.

Można próbować mi zarzucić próbę wyceniania ludzkiego życia, rozdzielanie go na kategorie. Jedni powiedzą 'każdy żywot równy sobie!', inni 'bliskich chronimy przede wszystkim!'. Jednak specjalnie poruszyłem temat kontrowersyjny, byście zastanowili się nad drugą stroną pozornie złotego medalu: szlachetnie to tak i właściwie kłaść głowy ukochanych pod topór kata?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dodaj swoje trzy grosze