Tysiące górników i związkowców strajkujących na ulicach i w
kopalniach. Rosyjskie wojska na północy Ukrainy. Chyba jeszcze nigdy unijne
rozporządzenie i wdrożenie go w polski system prawny nie wywołało tak
drastycznych skutków. Nic dziwnego, że kurs franka aż się załamał. A wszystko
przez jedną, małą tabletkę 'po'...
Od kilku tygodni z różnym natężeniem pojawiają się w mediach
doniesienia dotyczące umożliwienia zakupu tabletek 'dzień po' bez recepty. Już
gdy usłyszałem o tym po raz pierwszy, pomyślałem: "No i super. Szkoda
nawet że dopiero teraz". Ale wiedziałem też, że prędzej niż później lud
złapie za widły, pochodnie i wyjdzie na ulice. No i stało się. Jak tylko
prawilny Polaczek usłyszał, że unijna komisyja chce ułatwić mordowanie
nienarodzonych, wręcz nieistniejących jeszcze dzieci, to musiał przecież zrobić
raban i rozedrzeć, jak Rejtan, flanelową
koszulę...
Szczerze? Nie rozumiem tych protestów. Jestem jak najbardziej za ułatwieniem dostępu do tych leków .
Swoją drogą - nie wiem, czy lek to
właściwa nazwa, ponoć ciąża to nie choroba? No, chyba że pozamaciczna w
kolanie. Nazwijmy więc te medykamenty środkami.
Taki środek - jak on działa? Tradycyjny Prawilny Nie-Znam-Się-Więc-Się-Wypowiem Polak wykrzyczy, że tabletka 'dzień po' to aborcja, mord, eutanazja i w ogóle wina Tuska. Tymczasem...
"Nie jest to tabletka wczesnoporonna, ale opóźniająca owulację. Jajeczko dzięki niej nie wydostanie się z pęcherzyka Graafa, więc plemnik nie zdąży zapłodnić jajeczka. Ale jeśli jajeczko już się wydostało z pęcherzyka, to pigułka <dzień po> zablokuje kolejne podziały w komórce i jajeczko nie będzie się przemieszczać. (...)" (źródło: www.dziennikzachodni.pl)
Szach, mat. Oczywiście jak to zwykle bywa przy tego typu
dyskusjach, najgłośniej i najbardziej radykalnie wypowiada się grupa społeczna,
mająca przecież najwięcej życiowego doświadczenia z tematami seksu, ciąży i
antykoncepcji - duchowni. A może by tak do jasnej cholery zapytać młode, samotne matki co o tym sądzą? Albo wychowawców w domach dziecka?
Lekarzy wykonujących kilka
aborcji dziennie?
Na prawdę ktoś jest w stanie pomyśleć, że ograniczanie dostępu do
takich tabletek w jakikolwiek sposób ludziom pomaga? Kogokolwiek chroni?
Przecież de facto tabletka 'dzień po' na receptę kompletnie mija się z celem!
Nietrudno wyobrazić sobie taką sytuację u ginekologa:
- Dzień dobry wieczór. Chciałabym się zarejestrować do ginekologa.
Pilnie.
- A w jakim celu?
- A wie pani, gumka pękła..
- Ale proszę pani... - zakłopotanie w głosie. -
My nie sprzedajemy prezer...
- A nie, nie! Wie pani, poniosło mnie dziś, YOLO i te sprawy, no i
chyba mogę być w ciąży. Tabletkę 'dzień po' wypisać potrzebuję.
- Rozumiem. Oczywiście. - szelest
przewracanych kartek. - Już
panią zapisuję. O, ma pani szczęście bo akurat zwolnił się termin na przyszły miesiąc. Wpisać?
- ...
Z resztą, jeśli nad puszczalską kontaktową i otwartą na nowe
znajomości, acz nie zawsze ostrożną, rozważną i gotową na macierzyństwo
nastolatką zawiśnie nagle widmo ciąży, rozstępów, brudnych pieluch i sprawy
sądowej o ustalenie ojcostwa - to choćby z podziemi wyciągnie lekarza, który przepisze
jej nawet tabletkę '15 minut po' i żadna recepta nie będzie stanowiła dla niej
przeszkody. A jeśli ona nie znajdzie, to znajdzie jej matka. A już na pewno uda
się to temu kontaktowemu i otwartemu chłopakowi, którego raczej nie stać na
alimenty, bo całe kieszonkowe wydaje na LoL'a, WoW'a i Steam'a.
Taka młoda dziewczyna woli wziąć tabletkę, bo boi się
macierzyństwa. Wie, że lud z widłami i pochodniami tylko krzyczy, ale nie pomoże jej wychować
dziecka, nie wesprze jej materialnie. Lud
tylko mówi jak masz żyć. Ale o tym pod koniec.
Tymczasem zaskakują mnie propozycje wprowadzenia ograniczenia
wiekowego dla kupujących tabletkę 'dzień po'. Jest pomysł, by w Polsce była to
granica 15 lat. A co, jeśli z ciążącym
problemem do apteki uda się 14-latka?! Myślicie, że mało to
takich przypadków? Już słyszę te rozmowy w aptekach:
- Ciń dobry, poproszę tabletkę 'dzień po'.
- A dowodzik jest?
- Yy.. no nie ma.
- A 15 latek skończone jest?
- Yy.. no jeszcze nie.
- No to przykro mi, nie sprzedam!
- No to trudno, wyskrobię...
Niestety - brutalne ale prawdziwe. Wpadki się zdarzają. Owszem,
jedna dziewczyna na dziesięć urodzi i wychowa to dziecko.
Ale trzy zostawią je w śmietniku, utopią albo, na kanwie ostatnich
wydarzeń, zakonserwują w słoiku i przerobią na kompot.
Dwie pozostałe podrzucą je do Okna Życia lub na próg domu dziecka.
Cztery dopuszczą się aborcji w piętnastym tygodniu, gdy już będą
pewne, że to nie otyłość tylko ciąża.
A można będzie tego uniknąć. Dlatego ciśnienie mi skacze, gdy
słyszę tak radykalne głosy krytyki. Żałuję wtedy, że nie da się w niektórych
przypadkach zastosować tabletek '20- , 40- czy nawet 60 LAT PO'. Mam wrażenie, że o komórkę jajową
(zapłodnioną czy nie) Polaczek walczy i dba bardziej, niż o istniejącego,
młodego człowieka. Jeśli macie odwagę nazwać tabletkę 'dzień po' zabijaniem, to jak nazwiecie groszowe zasiłki dla matek samotnie
wychowujących dzieci?
Jak nazwiecie chory,
okradający nas system podatkowy i ubezpieczeniowy i żenująco niskie wynagrodzenia za
pracę rodziców tych dzieci?
Co powiecie o zatrważająco niskiej ściągalności alimentów od
uchylających się przypadkowych ojców? Albo o drastycznym ekonomicznym
rozwarstwieniu społeczeństwa, gdzie jedni
kąpią się w złocie, a drudzy w błocie?
Bo ja takie warunki do wychowywania dzieci nazwałbym wtedy zbrodnią
na ludzkości.
Stąd mój apel: konserwatywny Polaczku, który ocenia, potępia i gani! Nie pomagaj w podejmowaniu cudzych decyzji, jeśli nie pomożesz w poniesieniu ich konsekwencji.
Trafiłeś w punkt. Jeśli chodzi o moje zdanie oczywiście. Potrzebna jest tylko dobra informacja o skutach takich tabletek - bo to przecież bomba hormonalna a nie bomba cukrowa. Dajmy prawo decydować ludziom o własnym losie.
OdpowiedzUsuńDobra informacja to raz. Padła już też dziś nawet propozycja stworzenia specjalnego systemu kontrolującego sprzedaż takich tabletek, być może nawet z wykorzystaniem śląskich elektronicznych kart ubezpieczenia zdrowotnego, ale jak to stwierdził bezbłędnie kolega Marcel: "w kraju w którym skonstruowanie programu do liczenia głosów w wyborach stanowi nie lada wyzwanie, stworzenie programu monitorującego sprzedaż konkretnego leku konkretnej osobie stanowi mrzonkę"..
UsuńWszystko fajnie, tylko jak coś jest dostępne bez recepty to po co młodym laskom gumki w ogóle? Jak co drugi trzeci dzień po tabletkę do apteki skoczy? Raz ona skoczy, raz chłopak, potem koleżanka - no żeby nie podpadło. Albo każda tabletkę w innej aptece kupi i tyle. Tu chodzi o zdrowie młodych dziewczyn - które widząc coś bez recepty myślą, że nie szkodzi zdrowiu. Ma to swoje i plusy i minusy.
OdpowiedzUsuńMoże po to, że prezerwatywy stosuje się nie tylko dla antykoncepcji, ale też dla higieny i zdrowia. No i 3 sztuki kosztują ok. 10 zł, podczas gdy jedna tabletka - ok. 100 zł. Poza tym trudno myśleć, że coś bez recepty nie szkodzi zdrowiu, skoro w każdej reklamie leków trąbią o konieczności 'konsultowania się z lekarzem lub farmaceutą' i szkodliwości niewłaściwie stosowanych leków dla życia i zdrowia.
Usuń