niedziela, 27 kwietnia 2014

SEX, DRUGS & POLISH SCHOOL

W czwartek sejm odrzucił projekt Wandy Nowickiej (Twój Ruch) dot. wprowadzenia do szkół obowiązkowego przedmiotu "wiedza o seksualności człowieka". Z jednej strony wiem, że kierowano się starą zasadą "odrzucać wszystko, co pochodzi od typa wywijającego publicznie plastikowym dildo [Palikota - przyp. red.], bez wgłębiania się w temat". Z drugiej - może pomysł nie aż tak chybiony, jak strzały Ramosa [grecki bóg miłości - przyp. red.]?


 
Pomysłodawcom chodziło o to, żeby rozmawiać z uczniami i gimbazjalistami o szeroko pojętej seksualności człowieka. Czasy temu sprzyjają, bo z roku na rok dzieciaki zaczynają 'oglądać znaczki' coraz wcześniej, nie mając w ogóle pojęcia na czym polega filatelistyka, jak dbać o znaczki, jak rozpoznawać te najbardziej wartościowe i jak zapobiegać powstawaniu nowych...

Przeciwnicy bronili się argumentem, że taki przedmiot jest zupełnie niepotrzebny, bowiem jego funkcje spełnia obecnie doskonale prosperujące w polskich szkołach "wychowanie do życia w rodzinie". Przedmiot kultowy, o nazwie równie enigmatycznej, jak osoby go prowadzące. Nie wiem jak dziś, ale za moich czasów WDŻ traktowany był przez szanowne ciało pedagogiczne po macoszemu, gorzej nawet niż godzina wychowawcza. Zajęcia te prowadziły najczęściej katechetki, nierzadko panny, które dorabiały do połówki etatu z religii, a na krępujące pytania uczniów dotyczące warcabów rumieniły się i zmieniały temat na 'asertywność' lub 'tolerancję'.

Wspomniałem o enigmatycznej nazwie... Tematy zajęć wyglądają mniej więcej tak:
1. Empatia.
2. Zrozumienie.
3. Relacja.
4. Agresja.
5. Asertywność.
6. Szachy a dojrzewanie (na to ostatnie już nie starcza nigdy czasu).

Skoro dzieciaki mają być uczone jak żyć w rodzinie, to tematy powinny wyglądać następująco:
1. Pilot - symbol władzy. Jak go zdobyć i utrzymać?
2. Kuchnia - niezbywalne prawo każdej kobiety.
3. Dokładka babci - jak odmówić?
4. Wynoszenie śmieci, a przedmiotowe traktowanie mężczyzn.
5. O sztucznym uśmiechu, czyli uroczystości rodzinne.

I tak dalej, i tak dalej. W zasadzie ten przedmiot równie dobrze mógłby nazywać się "wstęp do prawoznawstwa", bo tam też mowa o stosunkach, organach, członkach i aktach...
 
Teoria jest po to, żeby przydała się w praktyce. Odkąd wynaleziono internety można powiedzieć, że w dziedzinie edukacji seksualnej młodzieży rośnie znaczenie swego rodzaju kursów e-learningowych, a najpopularniejszymi pedagogami w tej branży i wzorami do naśladowania dla uczniów są Łysy z Brazzers i Sasha Grey.
 
Tak było, jest i będzie. Internet jest kopalnią wiedzy i odpowie na każde pytanie - wskaże czosnek w pępku jako najlepszą metodę antykoncepcji, potwierdzi możliwość zajścia w ciążę przez pocałunek, potwierdzi obawy związane z ciążą pozamaciczną w kolanie. Szkolni pedagodzy nie mają szans w pojedynku z redakcją Bravo Girl. Decyzja posłów dowiodła, że Polska, niestety, nie jest jeszcze gotowa na konkurowanie z wszechwiedzącymi wirtualnymi doradcami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dodaj swoje trzy grosze