wtorek, 22 kwietnia 2014

MARS - ONE WAY TICKET

O takich czterech, co skolonizują Marsa.

Nie od dziś wiadomo, że świat nam się kończy. Jak zauważył prof. Maciej Koło, odkrywca zjawiska 'kołomaciejstwa', dzieje się tak na skutek pewnej prawidłowości: 
1. Na ziemi jest gorąco, są upały, więc jedzenie się szybko psuje, a ludzie brzydko pachną;
2. Ludzie używają lodówek, klimatyzacji i dezodorantów, żeby sobie z tym radzić;
3. Owe urządzenia zawierają jednak feromony freony, które uwalniają się do atmosfery i powiększają dziurę ozonową;
4. Na skutek tej dziury temperatura na ziemi wzrasta, więc ludziom jest coraz bardziej gorąco, coraz gorzej pachną, a jedzenie coraz szybciej się psuje;
5. Przez to ludzie używają jeszcze więcej lodówek i dezodorantów;
6. W dodatku na skutek wzrostu temperatur topnieją lodowce, więc ludzie w obawie przed tym, że w sklepach zabraknie lodu, robią lody na własną rękę. Tzn... żebyśmy się dobrze zrozumieli - produkują lód sami, w swoich zamrażarkach, które pracując wytwarzają freony, a te - wiadomo... 

- No i tak w koło Macieju - podsumowuje prof. Koło.


Aby uchronić się więc przed zbliżającą się falą gorąca, zepsutego jedzenia i brzydko pachnących ludzi, a także przed islamizacją Europy, chinizacją świata i pisacją polskiego rządu, amerykańscy naukowcy z NASA zalecają: kolonizujmy Marsa.

Mars, zamiennie zwany Czerwoną Planetą, bywa też nagminnie przez niektórych niedouczonych daltonistów określany 'ciałem niebieskim', co jest oczywistą sprzecznością i nieporozumieniem. Ciałem niebieskim co najwyżej może być Smerfetka, ale na pewno nie wielka, czerwona planeta.

 


W 2011 r. powstał projekt "Mars One" - prywatna misja załogowa. Szukają osób, które chcą otrzymać bilet w jedną stronę, dać się wystrzelić w kosmos i zamieszkać na Marsie do końca życia. Brzmi przełomowo, choć ciężko uwierzyć w powodzenie misji, chociażby z uwagi na fakt, że ponoć ma w niej wziąć udział nauczycielka z Sosnowca.

Udziałowcy "Snickers'a" już w panice wyprzedają akcje. Ktoś tu chyba się urwał z księżyca! - mówią o pomysłodawcy misji. Idea może i niewiarygodna, ale chętnych do kolonizacji planety nie brakuje.
- To będą najlepsze kolonie w ich życiu - mówi uśmiechnięty pan Marian, patrząc z dumą na swoje pociechy.

Według założeń projektu, za mniej więcej 10 lat na Marsie ma wylądować czwórka starannie wyselekcjonowanych ochotników, którzy założą kosmiczne miasto i przygotują je na przybycie kolejnych mieszkańców. Z nieoficjalnych źródeł wiadomo, że faworytami są osoby z doświadczeniem w tego typu eventach - bracia Romulus i Remus oraz Lech, Czech i Rus. Kimkolwiek jednak będą ci futurystyczni kolumbowie, to zdecydowanie ciekawi mnie jak będzie wyglądało życie takich kosmicznych konkwistadorów. Gdyby znaleźli się wśród nich Polacy, prawdopodobnie mogłoby wyglądać tak:

Miesiąc 1
Całkiem tu przyjemnie, tylko trochę chłodniej niż na ziemi. Dobrze, że wziąłem skarpety, bo w samych sandałach byłoby mi zimno. Niemiec z domku obok jeszcze się nie oswoił, więc trochę kiepska atmosfera, ale przynajmniej flaszka szybko stygnie. Aparat tlenowy utrudnia picie z gwinta, no i muszę uważać, żeby nie przesadzić, bo ciężko tu ze skafandrami na zmianę.

Miesiąc 2 
Muszę ograniczyć picie z Ruskim - kac nie daje żyć, a nie odkryliśmy jeszcze źródeł wody. Odkryłem za to, że mamy telewizję satelitarną w HD. Niemiec z domku obok przerobił łazik Curiosity na volkswagena. Że się też nie boi, że mu ukradną.

Miesiąc 3
Ukradłem Niemcowi volkswagena, sprzedałem Ruskiemu za zgrzewkę.  Szukam skupu złomu - nie mam już miejsca w domku, rama z promu mi zalega. Każą nam szukać pożywienia na planecie. Cały dzień szukałem, nie znalazłem ani Lidla, ani nawet Biedronki. Nie wiem o co im chodzi.

Miesiąc 4
Niemiec z domku obok okazał się być Niemką. Ruski przerobił volkswagena na czołg i podjechał pod namiot Ukraińca. Francuz na wszelki wypadek wywiesił białą flagę. Niemka dziwnie się zachowuje, mówi mi coś o naturalnym zaludnianiu planety. Skafander mnie uwiera. Nie ma tu dla mnie roboty. Może spróbuję załapać się do Anglika na zmywak?

Będę z uwagą i ciekawością śledził dalsze losy tego projektu. Póki co, jak to bywa przy tego typu projektach, są problemy z hajsem, a najbardziej zaawansowanym technicznie obiektem latającym, mogącym dotrzeć na Marsa i przetransportować tam niezbędne struktury jest katowicki Spodek. Mam jednak nadzieję, że zasiedlenie i zaludnienie Czerwonej Planety nie skończy się fiaskiem, a plany rozwoju cywilizacji pozaziemskiej nie okażą się planami wziętymi... z kosmosu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dodaj swoje trzy grosze